źródełko |
Mimo, iż książka Huellego jest dziełem autonomicznym, jedynie wariacją na temat losów Castorpa, to jednak nie da się uniknąć porównań z „Czarodziejską górą”. Huellemu bardzo dobrze udało się odwzorować charakter „pożyczonego” bohatera – tak jak u Manna jest to młodzieniec ze skłonnością do melancholii, o sztywnym i mieszczańskim sposobie bycia i życiu wypełnionym monotonią i nudą. O ile jednak w „Czarodziejskiej górze” Castorp miał okazję dojrzeć, przejść pewną metamorfozę, w „naszej” powieści wciąż zatem musiał być przeciętnym i niezbyt fascynującym bohaterem. Na jego tle za to ciekawiej przedstawiają się drugoplanowi bohaterowie – urzędnik z politechniki, tramwajarz, czy towarzysz podróży Kiekiernix.
Huelle nie unika także nawiązań do „pierwowzoru” - Castorp pali cygara marki Maria Mancini, ma „proroczy” sen o zwłokach zjeżdżających z góry na saneczkach, pojawia się wątek pobytu w sanatorium i fascynacja tajemniczą nieznajomą, są nawet rozważania o czasie, choć w dużo bardziej przystępnej formie. U Huellego zresztą tych rozważań i dyskusji, których bez liku było w książce Manna, również nie brakuje, ale są one tylko skromnym dodatkiem i nie stawiają przed czytelnikiem wysokiej poprzeczki.
Paweł Huelle pisząc „Castorpa” postawił przed sobą ogromne wyzwanie, jakim jest stworzenie przekonującego prequelu książki tak uznanej jak „Czarodziejska góra”. I choć ciężko uznać „Castorpa” za równego z arcydziełem Thomasa Manna, to zdecydowanie nie można autorowi zarzucić zmarnowania pomysłu. Tym bardziej, że czytając tę książkę czuje się wyraźnie, że została napisana przez człowieka rozmiłowanego w Gdańsku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz