niedziela, 16 czerwca 2019

Bezcenny, Zygmunt Miłoszewski

Książka reprezentująca gatunek guilty pleasure. Niby szybko się czyta, niby wciąga, niby człowiek czasem się uśmiechnie, ale w ostatecznym rozrachunku, przy ostatniej stronie wzruszy ramionami i stwierdzi, że dla tej odrobiny przyjemnego masochizmu nie było warto. 

Właściwą fabułę książki (wcześniej jest kilka wprowadzających scen historycznych) rozpoczyna brawurowy atak terrorystyczny na wagoniki kolejki górskiej. Dalej poziom groteski tylko rośnie. Zatrudnieni przez polski rząd w celu odzyskania obrazu Rafaela bohaterowie jeżdżą po świecie i przeżywają przygody godne Bonda, Indiany Jonesa, bohaterów Dana Browna, Quentina Tarantino i Zbigniewa Nienackiego. Wielość inspiracji owocuje ogromną ilością spektakularnych akcji, międzynarodowych spisków i ekscentrycznych bohaterów pierwszo i drugoplanowych. Nic w tej książce nie jest zwyczajne, nic nie daje oddechu od tej męczącej wyjątkowości. 

Powróćmy na chwilę do zatrudnionych przez premiera (łohoho, aluzje do Tuska takie subtelne i niezbędne dla fabuły) bohaterów w osobach ministerialnej urzędniczki odzyskującej straty wojenne, marszanda, byłego agenta służb specjalnych i szwedzkiej złodziejki. Autor nie odmówił sobie przyjemności stworzenia bohaterów "idealnych" - wszyscy są inteligentni, błyskotliwi, odważni, kpiący i niezastąpieni. Creme de la creme swoich fachów. A przy tym oczywiście autor nie zapomniał o drobnych wadach, które oczywiście są tak naprawdę albo zaletami albo mają dodać postaci pewnej pikanterii. W efekcie dostajemy pretensjonalne i sztuczne postaci, które, pozornie normalne i swojskie, nie miałyby racji bytu w rzeczywistości.

Wątek odzyskiwania dzieł sztuki zrabowanych w wyniku II wojny światowej bez wątpienia był fabularnym strzałem w dziesiątkę. Jest to temat wart nieustannego przypominania i może stanowić kanwę wielu historii sensacyjnych, szpiegowskich, kryminalnych czy obyczajowych. W tej książce oczywiście sam zaginiony Rafael to byłby motyw zbyt skromny, dlatego obok niego wyrosła cała kolekcja nieznanych ludzkości dzieł sztuki. Mimo to ogromny plus za czytelne przedstawienie tego problemu.

Nie wiem, czy kiedykolwiek wrócę do książek Miłoszewskiego. Poziom podrasowania był dla mnie zbyt wysoki, ale jako lektura dla zabicia czasu sprawdza się dobrze. 

PS. Drogi Autorze, żadnej pizzerii nie zdziwi zamówienie pizzy z samym sosem i serem. Taką pizzę nazywamy margheritą i znajdziemy ją w każdym pizzeryjnym menu.